poniedziałek, 24 października 2011

Everytime

Mam na imię Joanna i wierzę w to, że kiedyś nastąpi coś, co odmieni moje życie. Wierzę, że zrobię coś, co je odmieni. Muszę najpierw zacząć od poukładania sobie świata, bo w tym uporządkowanym i przejrzystym można się rozwijać. Jako że zmianę trzeba rozpocząć od siebie, zacznę od płytkiego wypunktowania rzeczy, które mnie samą we mnie drażnią.

1.   Na początku muszę się Wam do czegoś przyznać - moją główną chorobą jest pustosłowie. Bardzo łatwo domyślić się co to takiego, chociaż trudniej wpaść na to jak z tym walczyć. Obiecuję, bo wiem, że mogę, że zdążę, że to dla mnie nic takiego. W efekcie nie robię nic, albo się z tym upokarzająco spóźniam. Nie chcę być taką, która dużo mówi, a mało robi.

2.   Spóźnianie się. Zawsze mówiłam, że to styl życia. To nie ja przychodzę za późno, ale inni zbyt wcześnie. Codziennie rośnie w moim żołądku wielka kula, kiedy to po raz kolejny spóźniam się na zajęcia. Poranne dogorywanie w łóżku zabiera wiele cennych minut, które sobie z wyrzutem przypominam, stoją rano w korku. Trzeba z tym walczyć, bo przecież dzięki temu w moim życiu będzie mniej stresu.

3.    Zbyt wiele czasu, energii i uwagi przeznaczam na to jak wyglądam, a nie na to co mam do zaoferowania jako człowiek. Wiem, że trzeba dbać o siebie, ale chcę obciąć to do minimum oraz walczyć z wydawaniem pieniędzy na niepotrzebne kosmetyki. Jedyną rzeczą, z której nie zrezygnuje jest pielęgnacja włosów, które - mam nadzieję - będzie mi dane zapuścić.

4.    Bezproduktywnie tracę czas przed komputerem/leżąc w łóżku/oglądając TVN Style. Dziennie zajmuje mi to naprawdę kawał czasu, właściwie większość dnia. Każda z tych czynności jest tak samo mało warta. A przecież obejdę się bez setnego sprawdzenia skrzynki czy kolejnej powtórki programu o urodzie.

5.    Żeby zrekompensować sobie zły dzień, pojedynczy smuteczek, albo z czystego chciejstwa tracę masę pieniędzy na drobne doraźne przekąski typu: batoniki, chipsy, orzeszki. Owszem, chwilę po ich wchłonięciu czuję się lepiej, ale nie jest to dobre ani dla mojej talii, ani portfela.

6.    Zaniedbuję coś, co jakiś czas temu dawało mi masę przyjemności. Coś z czym chcę związać moją przyszłość, a w związku z czym nie robię żadnego postępu. Zero praktyki, puste słowa, czekanie na nie-wiadomo-co. Trzeba wystartować, przecież walczę o swoją przyszłość.

7.    Języki. Na lektoracie z zazdrością patrzę na kolegów, którzy posługują się biegle angielskim. Wiem, że mogę podobnie, jednak brakuje mi pewności siebie. Wcześniej zaczynałam plany językowe, które w ogóle nie wypalały. Największym ubytkiem jest gramatyka, która sprawia, że czuję się jakbym w ogóle nie umiała się posługiwać angielskim. Wiem, że to zgubne, dlatego postaram się wykurzyć takie myślenie poprzez zgłębianie tajników gramatycznych. Dodatkowo mój plan, to niemiecki (przypomnieć), włoski (przypomnieć i kontynuować), hiszpański (oswoić się i zakochać w nim) :) Bo przecież szkoda zaprzepaścić języki, które się znało na poziomach B2 i A2.

8.    Prowadzę bardzo niezdrowy tryb życia. Wypijam morze kawy, przesiaduję nocami przy komputerze, wstaję w południe, nie mam żadnego ruchu, wcinam niekoniecznie zdrowe rzeczy. Mojemu organizmowi się to nie podoba. Czuję niedobory witamin, ogólne osłabienie, a przecież nie mogę się dać pokonać tej paskudnej Pani Jesieni :)





Plany porządkowe na czas najbliższy:
- uporządkować warsztat handmade
- ogarnąć listę GG
- zaktualizować numery w telefonie
- ogarnąć wnętrze szafy

2 komentarze:

  1. Niezły rachunek sumienia! Podziwiam Twoją samokrytykę... :) no i życzę powodzenia w zmianach!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rety.. czuję jakgdybym czytała własne myśli.
    Teraz znowu mam przez to ochotę wiziąć się za siebie, ale za 10minut pójde spać, a jutro wstanę i będzie tak jak zwykle..

    OdpowiedzUsuń