piątek, 6 kwietnia 2012

Roszada

Jakie to niespotykane są nasze losy... jeszcze kilka dni temu narzekałam, że praca generuje we mnie olbrzymi stres i muszę popracować nad podejściem do sprawy. Dziś znajduję się w zupełnie innym miejscu. Zostałam przeniesiona do innej lokalizacji, wśród innych ludzi, do pracy w zupełnie innym trybie. Smutno było się dowiedzieć o tym praktycznie z dnia na dzień, wyściskać wszystkie dziewczyny na pożegnanie i ustalić datę pożegnalnej imprezy. Chcąc, nie chcąc bardzo się z nimi zżyłam. No ale kolejny rozdział czas rozpocząć, być może będzie to prosta droga do zwolnienia... ale z tym też sobie poradzę. To będzie znak, że czas wrócić do tego co lubię najbardziej, a nie zadowalać się chwilową nic nie dającą doświadczenia zawodowego ;)

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Walka ze stresem

Kolejny miesiąc czas zacząć - okazja do ogarnięcia się, usystematyzowania, uspokojenia. Ostatnio mam bardzo nerwowy czas w pracy, a kiedy jest się kłębkiem nerwów - wszystko denerwuje. Wiem, że przejmuję się niektórymi rzeczami niepotrzebnie, nie wiem sama dlaczego nie potrafię wyluzować. Spokojne oddechy nie pomagają, przekonywanie samej siebie, że przecież to nie zależy ode mnie - też nie. Nie wiem sama czy zacząć pić melisę czy zacząć chodzić na jogę. Niemniej muszę znaleźć na to sposób, bo męczy mnie niepokojące kłucie w sercu... mój organizm mówi, że coś jest nie tak i czegoś jest za dużo.

W Internecie roi się od sposobów walki ze stresem: relaksacja, autohipnoza, pozytywne myślenie... niestety chyba mnie to nie przekonuje. To zbyt wirtualne i odległe, ja skupię się na rozwiązaniach bardziej praktycznych i zdroworozsądkowych.

  • Moim głównym źródłem stresu jest praca. Łatwo powiedzieć: "rzuć ją - będziesz zdrowsza, po co ci to?", trudniej zrobić. Nawet mała niezależność finansowa smakuje dobrze. Czasem zdarzają się bardzo nerwowe dni, muszę się wtedy sama przekonywać, że przecież od tej pracy nie zależy moje życie, nie mam na utrzymaniu rodziny, jak ją stracę - nic się nie stanie. Pewne rzeczy nie zależą ode mnie, najważniejsze, żebym robiła "swoje" z należytą starannością, żeby nikt nie miał mi nic do zarzucenia. Muszę zaakceptować to, czego nie mogę zmienić. Niektórzy muszą sobie pokrzyczeć, dla nich to też bardzo nerwowy czas, nie muszę ich słuchać.
  • Kolejnym punktem jest uczelnia. Tutaj najłatwiej sobie będzie poradzić ze stresem dobrym przygotowaniem. Kiedy będę przygotowana na różne przeszkody - nic mnie nie zaskoczy. Jeśli coś będę miała dobrze przećwiczone, przeczytam dany tekst kilka razy więcej, zyskam pewność, która zaoszczędzi mi wiele nerwów. Muszę sobie również uświadomić moje mocne i słabe strony - kiedy je wyraźnie określę, będę wiedziała jak nad sobą pracować. Przykładem są wystąpienia publiczne i wypowiadanie się przed innymi ludźmi - jeśli to przećwiczę, przemyślę temat, popracuję nad tym - będzie mi łatwiej. Owszem, na początku zawsze temu będzie towarzyszyło zdenerwowanie, ale kiedy będę to robić n-ty raz, nie będzie to robiło na mnie wrażenia. Po prostu do your best!
  • Dużo różnych rzeczy dzieje się dookoła mnie. Jestem taka, że wszystkie emocje chowam głęboko w środku, nie dzielę się nimi, po prostu wychodzę z założenia, że szkoda słów na moje personalne wywody, wolę rozmawiać o czymś przyjemnym, mniej znaczącym. Gdybym otwarcie mówiła o tym, co kłębi się we mnie w środku, na bieżąco, nie byłabym takim wielkim rozedrganiem wewnątrz! Rzeczy spychane w ciemne zakamarki psychiki - zostają tam, zajmują nas i zatruwają od środka. To proste. Po prostu powinnam upuszczać emocje, które we mnie się kotłują... Spotkać się z przyjaciółmi, pośmiać, ale i również porozmawiać o ważnych rzeczach. Jakaś impreza po świętach, morze alkoholu i szaleństwo na parkiecie też pomoże w odzyskaniu równowagi emocjonalnej.
  • Kolejnym punktem jest niskie poczucie własnej wartości z którym walczę. Nie można podchodzić do życia z pozycji człowieka przegranego. Tyle osób udowadnia mi, że każdy człowiek jest wspaniały przez samo to, że JEST. Ja też :) i nie ma co się nad tym rozwodzić. Jestem w czymś dobra, w czymś gorsza, ale póki staram się być dobrym człowiekiem, nie powinnam mieć kompleksów na tym tle. Zawsze znajdzie się ktoś, kto skrytykuje coś co robię, ale jeszcze nie urodził się nikt, kto dogodziłby wszystkim. Muszę się skupić na tym, co robię dobrze, podszlifować to, co mi wychodzi gorzej, ale przecież życie, to ciągły proces uczenia się i ulepszania. Trzeba tworzyć swój pozytywny autoportret. Szkoda czasu na bycie wycofanym.
  • To ja wybieram nastawienie do świata. Oczywiście - mogę wstać z łóżka, spojrzeć za okno (!), załamać się pogodą, zimnem, obowiązkami, brakiem czasu, beznadzieją w pracy itp. Ale mogę wybrać tą lepszą drogę. Wstać troszkę wcześniej, zrobić sobie dobrą kawę, śniadanie, powoli pójść na przystanek, odpalić fajną muzykę, pomyśleć: ej, to będzie dobry dzień!, odezwać się do kogoś z kim dawno nie rozmawiałam, pójść na salsę, na siłownię, odwiedzić przyjaciółkę, wypić z nią dobrą herbatę... można wymieniać w nieskończoność. Lepiej zauważać te promyczki, które dają siłę.
  • Trzeba zainwestować w siebie "od środka" - człowiek, który się sypie od środka, nigdy nie będzie szczęśliwy. Czas zacząć się wysypiać, dobrze odżywiać, zapomnieć o niezdrowych zapychaczach, zobaczyć jak smaczne może być zdrowe odżywianie - przecież to coś, co lubię i coś co daje mi radość. Jak sobie pomyślę, że odżywiam się zdrowo, ruszam się, wcinam warzywa - wiem, że dbam o siebie, dotleniam się... po prostu moje ciało jest szczęśliwe i zadbane = ja jestem szczęśliwa i zadbana (nawet jeśli nie mam czasu na pomalowanie paznokci;).

Hello April - please be good to me

Karta MultiSport daje mi dużo możliwości rozwoju fizycznego i muszę przyznać, że bardzo mi się to podoba. Endorfiny po salsie aż kipią, a siłownia też daje mi masę radości. Drażni mnie tylko konieczność brania ze sobą do miasta torby z butami i strojem ;) jednak to jest zupełnie do przeskoczenia. Muszę być przede wszystkim systematyczna. Życie to nie tylko praca i uczelnia, musi się znaleźć też miejsce na coś, co sprawia mi przyjemność i robi dobrze mojemu organizmowi! 


Plany na kwiecień

ciało:
- siłownia 3 razy w tygodniu + jedne dodatkowe zajęcia (salsa, pilates, joga, basen itp.)
- po świętach zdrowe odżywianie, ograniczenie słodyczy
- dbam o siebie jako kobieta :) - razem z koleżankami z pracy stwierdziłyśmy, że zamieniłyśmy się w kocmołuchy - czas na wiosnę doprowadzić się do stanu używalności - pięknieję!

umysł:
- przeczytam min. 3 książki
- systematyczna nauka języków (angielski, włoski)
- powtórki z geografii

drobne rzeczy:
- wymienić pieniążki na wakacje

lista otwarta